Wrocław, treningi i przy okazji priorytety.

Jakoś tak się stało, że ABADA Capoeira w Polsce ma już Osiem Lat. Z tejże okazji we Wrocławiu odbyły się warsztaty, które poprowadził Professor Zinho, a także gościnnie Instrutor Cha Preto. I co? Tradycyjnie ogień nie jest w Bangladeszu, a we Wrocławiu! Nie dość, że organizacja była dopięta na ostatni guzik to jeszcze ludzie nie zawiedli i pokazali, że można wykrzesać dużo energii na roda. Tego mi było trzeba.
Całość staje się jeszcze bardziej ciekawa, gdy dopowiem, że przyjechali do nas goście z Czech i Słowacji, którzy pokazali to czego się ja po nich spodziewałem. Czyli znów było dużo śmiechu i dowcipów z naszych języków. Dodatkowo, dzięki temu nawiąże się może jakiś bliższy, stały kontakt. Szczególnie że Pavao (graduado z Brna) i Ete (graduado z Bratysławy) obiecali przyjechać do nas znów w styczniu na warsztaty z Mestre Cobrą (też we Wrocławiu!).
Instrutor Cha Preto był dla mnie wielką zagadką, bo w sumie to znam go jedynie z jednego nagrania z Mestre YouTube i nie wiele mi to mówi. Okazał się jednak, że to diabeł wcielony, który cały czas się śmieje i szczerzy zęby. Dodatkowo gra bardzo dobrze i choć nie zawsze jest to styl do którego przywykłem to nadal jest duża przyjemność.  Szczególnie, że obaj brazyliczyjcy: Zinho i Cha Preto dali z siebie wszystko i na zmianę ‘tłukli nas w roda’. Jako, że o dziwo chętnych na grę z nimi brakowało (bali się?) to ja nie mam prawa narzekać. Dodatkowo okazji było dużo, bo było bardzo dużo, długich rodas.
Podoba mi się również to, że Zinho dał mi parę cennych rad oraz pokazał, że faktycznie Polska to ‘jego kraj’. To znaczy, jak to ‘jego cyrk i jego małpy’, o które to dba i się nimi interesuje. Szkoda tylko, że trenujemy z nim tylko raz w miesiącu, bo można by znacznie więcej się nauczyć!

Co do treningów w Poznaniu to zrobiło się ostatnio małe zamieszanie i trzeba chyba będzie na nowo zorganizować pracę grupy. Tak, aby nikt nie poczuł się pokrzywdzony, ani stratny.  Szczególnie, że chyba grypa atakuje wyłącznie ludzi u Nas, bo na treningach pustki. Mam jednak nadzieję, że to tylko ‘syndrom po-warsztatowego przeziębienia’ . Trochę mnie to dołuje, bo akurat teraz po warsztatach złapałem dużo motywacji i chęci do treningu i cały czas chce coś robić. Niestety wiąże się to z tym, że olewam sobie trochę studia, ale już istnieje plan. Wygram 5 milionów w Toto Lotka, a potem jakoś skończę szkołę i będę żył z procentów – cały czas trenując i jeżdżąc po Europie i Brazylii 🙂 Może jednak, gdybym słuchał na wykładach z WRP, albo ALK to wiedziałbym, że moje szanse są małe. I tak zamykamy koło 🙂 A co tam! Ważne są priorytety w życiu.
A teraz dość tego! Idę się porozciągać, a Was zostawiam z dwoma zdjęciami z Wrocławia. Nie moimi, bo pomimo tego, że miałem aparat to go nie użyłem ani razu (wolałem trenować). 🙂


Posted

in

by