W trakcie podróży Andrzej (rumunia2011) i ja (quati) wysyłalismy SMSy na Blipa z naszymi przemyśleniami i spostrzeżeniami. Zbiór tych SMSów pozwala stworzyć obraz tego co widzieliśmy i zastaliśmy na miejscu.
Podejrzewam, że niektóre w ogóle nie mają dla Was sensu. Teraz nawet ja nie zawsze rozumiem co oznaczają, prawda jest jednak taka, że ciężko czasem w 160 znakach umieścić wszystko co się widzi.
Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić czytając je. Przynajmniej tak dobrze jak my, gdy je pisaliśmy 🙂
Aha. Pisownia jest oryginalna, taka jakiej używaliśmy w naszych SMSach.

My hovercraft is full of eels. Wyglada na to, ze wszystko dziala 🙂

Rumunia 2011. Jeszcze tylko 48 godzin! Czas pakowania coraz bliżej!

Pora podłączyć Twittera i przygotować konto na feed prosto z kraju Drakuli! 🙂

Another small Facebook connectivity test via Twitter. 🙂

48H przed. Namiot kupiony. Ubezpieczenie załatwione. Lista do spakowania gotowa. Misja Rumunia 2011 wkracza powoli w fazę realizacji!

A little Facebook conectivity test. 🙂

Na Blipie jest jeszcze ^rumunia2011 (Twitter @rumunia2011), konto z którego będzie nadawał Andrzej. Może by jakiś wspólny tag? 🙂

Namiot rozłożony. Czas operacyjny 15 minut. Problem jest jedynie z jego ponownym upchnięciem, ale i nie takie rzeczy ze szwagrem… 😛

Ola już spakowana. No prawie, ale już bliżej niż dalej. O 20 odprawa u Andrzeja, potem nocne pakowanie Krzycha i jazda do W-wy! 🙂

Krzysztof również będzie prowadził relację:[quati.blip.pl]

Always keep your cat confused. Mam nadzieję, że to ostatni test z Twitterem.

Plecak spakowany. Razem 15kg+aparat, nosiłem już cięższe plecaki, więc problemu być nie powinno :).

Kilogramów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję (na garb) jako wróżbę dobrej podróży, którą mi sam Drakula przez moje nogi zsyła. 🙂

Jeszcze tylko szczęśliwe kowadło i plecak będzie zapakowany

Jestem w drodze na pociag. Pora rozpoczac podroz. Jesli chcesz cos ode mnie to pisz SMSy, albo czekaj do 13 sierpnia. Do zobaczenia! 🙂

Niespodzianka przed wyjazdem: w konkursie Radia PIN wygrałem książkę “Winston Churchill. Lider” Alana Axelroda

Jestesmy w pociagu. Duzy scisk, ale siedzimy na podlodze. Jest tez male opoznienie. Humor na szczescie dopisuje.

Co za szczescie, dostalismy sie do pociagu (i setki innych pasazerow tez)! Wygodne miejsca siedzace na podlodze dzieki karimacie.

Z 30 minutowym opoznieniem pociag dociera do W-wy. Podziwiamy oswietlony dworzec centralny, a nastepnie klimatyzowane Zlote Tarasy… Ostatni posilek w kraju 😛

Po odprawie na lotnisku zwiedzamy sklepy. I myslimy czego jeszcze nie spakowalismy. Najciezsza torba Krzycha. 15kg. Najlzejsza Oli 10kg. 🙂

Strefa bezclowa – naparstek z Jp2 8.35zl

Wyladowalismy. Mamy teraz 3h czekania na autobus do centrum. Kupilismy troche RON w kantorze IDM, ktorego logo jest ludzaco podobne do pewnej firmy komputerowej

Jadac busem pokazuje reszcie rozpadajace sie od lat budynki, a jakas pasazerka do mnie zartem (po rumunsku!): no nie za piekny ten Bukareszt 🙂

Po 3 godzinach na lotnisku, 5 w pociagu i 3 w Braszowie, mamy nocleg. 2pok obok rynku. Cena tez znosna. Pora sie umyc, odespac noc i lecimy podbijac Brasov.

Pierwszy budzetowy obiad w braszowskim apartamencie (?). Brak snu i dzieci w pociagu chyba skroca nam dzien.

Pomimo Jet-lagu i zmeczenia podroza zwiedzilismy Brasov. Kolacja w postaci makaronu z oregano smakuje jak nigdy:) Jutro Poiana Brasov i Rasnov.

Twierdza chlopska w Rasnov szalu nie robi. Gory skapane w chmurach i deszczu.

Na obiad makaron z sosem pomidorowym i… oregano. Zrezygnowalismy z podrozy do Poiany, bo zaczelo padac. Za to w koncu mamy MAPE! Teraz gory Bucegi sa nasze!

W Poianie Brasov lekka trasa po blocie i strumieniu. Lokalna psina (przekupiona ciastkami Lu Go) towarzyszy nam w podrozy.

Ostatni wieczor w Braszowie. Na obiad cos czego by sie sam “Karaluch w ciescie” nie powstydzil:) Jutro rano jedziemy do Busteni, gdzie spedzimy 2-3dni.

Po wizycie w samoobslugowej lodziarni pijemy ostatnie piwo (tureckie) w Braszowie (albo dwa) i planujemy najblizszy tydzien w gorach Bucegi.

Stara czesc Brasova, tzw. “rumunska”, bylaby ladna gdyby nie remont glownego placu. Rumunskie piwa: Ursus jak Pilsner, Skol typowy sikacz, Ciuc nawet ok.

Opuszczamy Brasov i jedziemy do Busteni. Podziwiamy widoki i klimatyzacje w pociagu… osobowym. Na niebie troche chmur. I lekko burzowe powietrze.

Jestesmy w Busteni. Spimy w Hotelu**. 🙂 za to na obiad mamy puree fasolowe z wszystko majacym sosem i oregano. Przygotowalismy go… w ucietej butelce od wody.

W gorach Bucegi powoli sie przejasnia. Jutro szykuje sie podejscie 1400m z Busteni. Przerazenie w zespole poteguje brak wody w hotelu.

Wyprawa ekspedycyjna idzie zdobyc swoj pierwszy powazny szczyt: Caraiman ok. 2360m. Pogoda dobra. Choc troche pochmurno.

Gdzie jest Krzyz? W mlecznej krainie. Mgla spowila gory, podejscie srednie, choc momentami straszne. Na szlaku przewazaja Polacy.

Widocznosc 10m, lekki wiatr, masa Polakow i my stojacy pod krzyzem. Widok zapiera dech w piersiach, bo brakuje tlenu:) (2248m), a idziemy jeszcze wyzej.

Powrot do hotelu wydarl z nas resztki sil. Na domiar zlego, spoznilismy sie na kebaba o 5 min 🙁

przeszlismy ok 23km co patrzac na skale trudnosci daje 50km marszu po rowni. Jestesmy z siebie dumni i boimy sie zakwasow, ktore niechybnie jutro nas nawiedza.

Pewnie jeszcze nie wstaliscie z lozek, a my juz na 1500m, 🙂 Robimy sobie mala przerwe przy eksperymentalnej chodowli krow, a potem do Piatra Arse.

Wdrapalismy sie na Cota 2000 i zarezerwowalismy noclegi w schronisku Morita. Rozpogodzilo sie i widac na dole Sinaie.

Probujemy opuscic Busteni. Jednak nagle przed kolejka linowa na szczyt ustawila sie kilometrowa (nomen-omen) kolejka. Po wjechaniu do Babele idziemy do Morioti.

Po 2ch godz. marszu osiagnelismy schronisko Morite. Mamy troche szczescia. Dzis spimy w 16os sali sami, a jutro dostaniemy w tej samej cenie pokoj 4os.

2h przejscie z Babele do Mority calkiem przyjemne jak na kilkanascie kilogramow na plecach. W schronisku jest darmowy internet, wiec moze damy spec. wpis.

A tam, ze zimno w schronisku! 20*C na termometrze 🙂

po spokojnej nocy w śpiworach obudził nas piękny widok na góry. W sumie to już przywykliśmy do piękna gór Bucegi.

Po 2ch godz marszu, spotkaniach z owcami krowami i konmi odpoczywamy nad zalewem Bolboci. Slonce swieci lekki wiatr chlodzi twarz a szafirowa woda oczarowuje.

Po widokach na Bolboci czas na ostatnia zupke chinska w gorach – jutro opuszczamy Miorite, szykuje sie dluuugie zejscie.

Opuscilismy Miorite i po 1h marszu zeszlismy 600m do Cota 1400. Chwila przerwy garby na plecy i w droge do Sinai, gdzie o 1800Z mamy pociag do Bukaresztu.

W Sinai dluzy sie nam oczekiwanie na pociag do Bukaresztu. Co ciekawe, w Irish House do pizzy daja piwo gratis 🙂

Opuszczamy gory Bucegi i jedziemy do Bukaresztu, gdzie czekaja nas kolejne 4h na dworcu. Pewnie w McDonaldsie. O 0130Z mamy pociag do Constanty.

Dziewczyny jeszcze nie wiedza i spokojnie pija kawe, ale niestety pociag o 1.30 nie jedzie. Czekamy do 6.50. Przynajmniej wyladujemy w Constanty o 9.20.

Wymyslamy nowa dyscypline: fast-fooding (odp. clubingu) Ostatni klienci McDonaldsa, pierwsi w KFC. To my na dworcu Bukareszt! That’s how we roll baby! 🙂

Dotarlismy do Constanty. W czasie podrozy podziwialismy Dunaj i jego infrastrukture. Na niektorych (na przyklad mnie) robi to duze wrazenie. Teraz… do Mamai!

W Konstancy cyganka rzucila na mnie urok, bo nie poczestowalem jej papierosem. Staramy sie dostac do Mamai.

Jestesmy na polu namiotowym zaraz za Mamaia. Ceny nie zwalaja ale warunki sa w miare ok. Czekamy, az pewna grupa turystow sie spakuje i zajmujemy ich miejsce.

Sprzedawca mowil, ze sie nie zmiescimy w 4os. w namiocie trojce. Znow udowodnilismy, ze jak sie chce to mozna. Slonce, plaza, morze i zaporowe ceny w sklepach.

Ostatecznie najblizsze dni spedzimy na kempingu w Navodari. Slonce, morze, plaza i humbaki – coz wiecej dodac?

Oprocz lokalnych przebojow muzycznych pole namiotowe jest spoko:) Caly dzien sie obijamy, a wieczorem obzeramy arbuzem. Jutro wyprawa do Constanty.

Constanta, zachwyca pieknymi historycznymi budowlami i straszy ich fatalnym stanem. Tradycyjnie z Andrzejem w McD. zjedlismy MegaDouleUltraMaxiBig Tasty XL 🙂

Pijemy, spimy, zabijamy owady – takie zycie w Mamai. Konstanca wciaz brzydka.

Na koniec pojawily sie nad morzem chmury. Jeden melon do obiadu wydaje sie byc przesada dla zoladkow.

Ostatnia noc w Mamai. Przyszly chmury i wiatr od morza. My gramy w karty i obmyslamy co zrobic w zielona noc. Komu wysmarowac klamki pasta w namiocie?

Chmury, wiatr, deszcz i kobieta ze sloikiem sledzi zegnaja nas w slonecznej (?) Mamai. Jedziemy do Constanty, a stamtad do Bukaresztu.

Na dworcu w Bukareszcie tradycyjnie juz odwiedzamy McD. Czytamy tabele kaloryczne i planujemy jak wydac ostatnie RON. Big Tasty i Double Cheeseburger wygrywaja.

Jestesmy juz na lotnisku w Bukareszcie. Karaluchy chetnie spedza z nami cala noc – lot do Warszawy mamy o 6:00

Po dokladnej kontroli bezpieczenstwa wydajemy ostatnie wspolne 14RON na bezclowe nuggets w… Burger Kingu. Za okolo godzine wylatujemy z Rumunii.

Wyladowalismy bezpiecznie. Jedziemy na dworzec kolejowy skad pojedziemy do Poznania. Koniec podrozy. Czytal Tomasz Knapik.

W koncu jestesmy w pociagu do Poznania (a konkretniej do Swinoujscia – oczywiscie podloga zawsze wolna). To tyle, bez odbioru 😉