Znów zaniedbałem to coś zwane Blogiem, czy też czymś innym. Najwyższa pora odświeżyć i odkurzyć. A co się działo przez ostatni miesiąc.
Szkoła i takie tam, nie warto pisać może oprócz tego, że uczę się nowych prawd życiowych. Profesor Domański sypie nimi jak z rękawa. Oto parę z najnowszych nabytków (resztę ma Div, ale ten nie chce się podzielić swoim zeszytem):
- “Jeśli powiesz że prowadzisz badania nad jednostką urojoną będziesz traktowany jak świr i przechodzisz na stronę matematyków” – tylko marszu imperialnego brak, oraz ochrypłego głosu Darth’a Sidious’a
- “Zasada szufladkowa Dirichleta i całe towarzystwo leży na dechach” – a to już po przejściu na tą ciemną stronę mocy.
I na koniec coś zawodowego z ust profesora od Analizy Matematycznej: - “W 1998 komputery kwantowe nie istniały jeszcze bardziej niż teraz” – jak się tu nie zgodzić skoro nadal nie istnieją 😉
Na treningach jest całkiem dobrze. Choć do warsztatów to mam pecha. Najpierw ominąłem warsztaty w Gdyni, potem w Bydgoszczy rozpaprała mi się noga. Teraz, na dokładke, będą warsztaty w odległych Suwałkach. Szlag, no a do Batizado trzeba trenować, szczególnie, że je poprowadzi sam Mestre Camisa! Podoba mi się ostatnio w roda, ale czuje, wiem, że mój poziom leci na dno i nie długo sięgnie bruku, przez który się przebiję z hukiem i wpadnie do piwnicy. Ehhh….
Podobno były święta Wielkanocne, ale jakoś nie mogę znaleźć w pamięci, kiedy, bo w Wielką Sobotę odwiedził mnie zajączek wielkanocny, tylko czemu miał sześć nóg i odwłok? Po tym jak wprowadzili na piętro nowi sąsiedzi, zaczęło nas coś w domu gryźć, no i po sobocie wiedzieliśmy już co to jest. W nocy złapałem pluskwę. I tak w lany poniedziałek wypowiedziana została wojna tym paskudztwom, gniazdo zostało zlokalizowane, łóżko rozprute, boazeria wyrzucona. Na tym walka nie skończyła się bo w czwartek rano mieszkanie zostało uszczelnione i a wszystkie możliwe żyjątka, pluskwy i inne robaki. Dom został zagazowany, więc 48H spędziłem na wygnaniu. No i po problemie… na pewien czas, ciekawe kiedy znajdę szarańczę w domu…
Tyle myśli i głupot teraz wspomnienia.
Agnieszka i Karina z Gimnazjum zorganizowały dziś małe spotkanie po latach z ludźmi z naszej klasy (rocznik 1986). No i jak zwykle stała ekipa nie zawiodła. Była Olga, Karina, Agnieszka, Tomek no i Ja. Teraz siedze i wspominam stare lepsze czasy, gdy młodzież miała jakieś ambicje i zainteresowania. Nie myśleli o komórkach, kosmetykach, czy rozbijaniu się po bramach. To były czasy, aż się łezka w oku kręci. Szkoda tylko, że nas tak mało było. Na szczęście niedługo będziemy próbować się znów spotkać. Dzięki 😉
Aha, mój Berimbau jest już w Berlinie, więc już bliżej niż dalej 😉